Mirów, Bobolice
Piątek, 3 sierpnia 2012
· Komentarze(0)
Kategoria D.Tripy i Klasyki (>100 km)
Po pierwszej setce w sierpniu przyszedł czas na kolejną. Utrzymująca się wysoka temperatura nie przeszkodziła w osiągnięciu kolejnego celu.
Po piątkowym obiedzie postanowiłem wyruszyć do Mirowa i Bobolic. Po przejeździe przez całą Częstochowę osią Północ-Południe wyjeżdżam we Wrzosowej, a dalej Słowik, Korwinów, Poczesna, Osiny i Poraj. Tutaj tradycyjny pit stop w Biedronce i ruszam dalej. Droga biegnie wzdłuż zbiornika, następnie przez Żarki-Letnisko, obrzeża Myszkowa i po chwili docieram do Żarek. Korzystam z ochłody nad strumykiem, a następnie wyruszam w stronę Niegowy. Zaraz za Żarkami rozpoczyna się najdłuższy podjazd na trasie. Przed Niegową korzystam z pomocy GPSu i odbijam w prawo na zielony szlak prowadzący przez Łutowiec, gdzie pokonuje jedyny kilometr terenem i wyjeżdżam w Mirowie. Ukazał mi się taki oto widok:
Krótki odpoczynek w cieniu murów, kilka fotek i obieram kierunek na Bobolice.
Na drodze do Bobolic mijam kilka niedzielnych wycieczek i docieram do zamku:
Na sam zamek nie wchodziłem, a tylko go okrążyłem i udałem się w drogę powrotną.
Trasa ta sama. Zatrzymuję się jeszcze na chwilę w Leśniowie. Kolejne kilometry to walka z czasem. Na horyzoncie zaczęły się zbierać czarne, kłębiaste chmury. Staję jak zwykle w Poraju w celu uzupełnienia płynów i kieruję się w stronę domu, tym razem przez Olsztyn. W Leśnym ani jednego kolarza, co mnie trochę zdziwiło (piątek wieczór?!). Następnie przez Kusięta i Brzyszów, gdzie chumry mnie niestety dogoniły i ostro zmoczyły. Lało tak, że przez okulary mało widziałem, a po ich zdjęciu jeszcze mniej ;). Na przystanku w Siedlcu stanąłem w celu przeczekania ulewy, co trwało 40 min. Czas ten wykorzystałem na wyżymanie moich przemoczonych ubrań. O dziwo był to jedyny dłuższy postój tego dnia. Ostatnio kilometry już po ciemku i chwilę po 21 melduję się w domu. W czasie powrotu temperatura wynosiła 17 stopni, czyli o 15 mniej niż przy wyjeździe.
Po piątkowym obiedzie postanowiłem wyruszyć do Mirowa i Bobolic. Po przejeździe przez całą Częstochowę osią Północ-Południe wyjeżdżam we Wrzosowej, a dalej Słowik, Korwinów, Poczesna, Osiny i Poraj. Tutaj tradycyjny pit stop w Biedronce i ruszam dalej. Droga biegnie wzdłuż zbiornika, następnie przez Żarki-Letnisko, obrzeża Myszkowa i po chwili docieram do Żarek. Korzystam z ochłody nad strumykiem, a następnie wyruszam w stronę Niegowy. Zaraz za Żarkami rozpoczyna się najdłuższy podjazd na trasie. Przed Niegową korzystam z pomocy GPSu i odbijam w prawo na zielony szlak prowadzący przez Łutowiec, gdzie pokonuje jedyny kilometr terenem i wyjeżdżam w Mirowie. Ukazał mi się taki oto widok:
Widok na zamek po wjeździe do Mirowa.© LawlietLawsford
Krótki odpoczynek w cieniu murów, kilka fotek i obieram kierunek na Bobolice.
Zamek w Mirowie zdobyty!© LawlietLawsford
Na drodze do Bobolic mijam kilka niedzielnych wycieczek i docieram do zamku:
Widok na Zamek Bobolice z drogi.© LawlietLawsford
Na sam zamek nie wchodziłem, a tylko go okrążyłem i udałem się w drogę powrotną.
Trasa ta sama. Zatrzymuję się jeszcze na chwilę w Leśniowie. Kolejne kilometry to walka z czasem. Na horyzoncie zaczęły się zbierać czarne, kłębiaste chmury. Staję jak zwykle w Poraju w celu uzupełnienia płynów i kieruję się w stronę domu, tym razem przez Olsztyn. W Leśnym ani jednego kolarza, co mnie trochę zdziwiło (piątek wieczór?!). Następnie przez Kusięta i Brzyszów, gdzie chumry mnie niestety dogoniły i ostro zmoczyły. Lało tak, że przez okulary mało widziałem, a po ich zdjęciu jeszcze mniej ;). Na przystanku w Siedlcu stanąłem w celu przeczekania ulewy, co trwało 40 min. Czas ten wykorzystałem na wyżymanie moich przemoczonych ubrań. O dziwo był to jedyny dłuższy postój tego dnia. Ostatnio kilometry już po ciemku i chwilę po 21 melduję się w domu. W czasie powrotu temperatura wynosiła 17 stopni, czyli o 15 mniej niż przy wyjeździe.