Wypad na szybko w celu dobicia kwietniowego przebiegu do 500km (na bikestats jest mniej, bo postanowiłem nie dodawać rowerowego szrotu). Wynik całkiem przyzwoity zwłaszcza, gdy wziąć pod uwagę, że rowerowanie na serio zaczęło się gdzieś w połowie kwietnia. Trasa z Północy do aresztu, dalej wałami na Kucelin, koło Guardiana, Kusięta, tutaj wjeżdżam w las i terenem do Skrajnicy, a dalej asfaltem do Olsztyna. Krótki postój na rynku i powrót asfaltem przez Skrajnicę, rowerostradą i dalej wałami do domu.
Pierwsza wycieczka W. w sezonie, więc i tempo dostosowane pod W. W sumie cyferki dzisiaj najmniej ważne. Trasa: Północ, Błeszno, Słowik, Zawodzie, Kol. Borek, Osiny, Poraj, Choroń, Biskupice, Olsztyn i powrót przez Kusięta, a następnie Korfantego do Legionów i do domu. Z racji niskiego tempa W. kilka podjazdów wziętych dwukrotnie.
Na spontanie wpadła pierwsza tegoroczna setka. Trasa: przez korytarz północny na Rząsawy. Następnie Marianka Rędzińska, Rudniki, a dalej przez Konin do Mstowa. Tutaj planowany postój, który stał się przymusowym, ponieważ zaczęło padać. Dalej wzdłuż Warty do Krasic. Tam mijam kapliczkę pamięci zamordowanych pielgrzymów:
Dalej kilka km terenu i wyjeżdżam w Smykowie. Później Knieja, Święta Anna i Przyrów. Tu kolejny przymusowy postój spowodowany deszczem. Po kilku minutach wyruszam dalej, by po chwili zatrzymać się przy tym: Od tego momentu wkur***jący wmordewind. Wiercica, Julianka, Janów i postój w Złotym, bo znowu zaczyna padać. Dalej przez Siedlec, Krasawę, Zrębice do Biskupic. Tutaj wykręcona najwyższa prędkość tego sezonu - 63,5 km/h. Opadam kompletnie z sił i do samej Częstochowy toczę się spacerowym tempem przez co średnia ładnie spada. Przynajmniej deszcz był wyrozumiały i padał wtedy kiedy miałem kawałek dachu nad sobą.
Marne trzydzieści pare kilometrów po mieście. Cała trasa to testowanie po myciu i konserwacji (m.in. kaseta i łańcuch) rowera po piątkowym laniu. Trasa z Północy na cmentarz komunalny zobaczyć bunkry. Dziwne, tyle lat, a to dopiero pierwszy raz w tych okolicach. Następnie przez Jasną Górę i Aleje na Złotą. Powrót przez Kiedrzyńską.
Prognoza pogody - przewidywanie czasowych i przestrzennych zmian stanu atmosfery. Ze względu na chaotyczną naturę procesów opisujących rozwój zjawisk atmosferycznych prognoza pogody staje się z czasem coraz mniej dokładna. Tyle wikipedia. Od siebie dodam, że sprawdzalność prognozy wynosi zawsze 50% - albo będzie padać albo nie będzie. Zacząłem od pogody, bo dzisiejsza przejażdżka stała pod jej znakiem. Wyjechałem z Północy następnie do centrum, wałem nad Wartą od więzienia do al. Pokoju, koło walcowni, rowerostrada, Olsztyn, Przymiłowice, Piasek i Janów. Cała trasa to walka z wmordewindem. W Janowie pół godziny przerwy, bo zaczęło lać. Po tym czasie ruszyłem w stronę Złotego Potoku, gdzie znowu dopadł mnie deszcz i (jak się później okazało) nie odpuścił, aż do samej Częstochowy. Wtedy myślałem, że przynajmniej odbiję sobie szybszą jazdą. Niestety, nadzieja runęła o asfalt, gdy tylko odbiłem na drogę do Siedlca. Wmordewind hulał na całego i skutecznie wyprowadzał mnie z równowagi. Co ja się tam naklnąłem. Mijam Siedlec, następnie Zrębice i wyjeżdżam znowu w Przymiłowicach. Stąd już prosto do domu, z tą różnicą, że tym razem przez Kusięta koło oczyszczalni. W drodze powrotnej całkowicie odpuściłem, stwierdzając że nie ma sensu się kopać z koniem, jednak po przyjeździe do domu okazało się, że średnia wyszła nawet przyzwoita. I to jest jedyny plus dzisiejszego wypadu. Podczas przejazdu spotkałem takiego oto ptaka (co ciekawe w drodze powrotnej pływał w tym samym miejscu):
W końcu kręcenie w tym sezonie zaczęło mi sprawiać przyjemność, ale co się dziwić. Tegoroczne rowerowanie rozpocząłem dość późno, gdy większość już wyciągnęła rowery po zimie, ja jeszcze śmigałem na desce w górach. Teraz gdy moje cztery litery zaczęły się dopasowywać do siodła, niektórzy z braci rowerowej mają już na koncie tysiaka. Ale mniejsza z tym, do rzeczy. Trasa z Północy, przez miasto, Niepodległości, Stare Błeszno, Słowik, Kurwinów, Nowa Wieś, Osiny, Poraj. Cały czas walka z wmordewindem. Na szybko do biedronki, a później na tamę.
W Poraju bywam często, ale zazwyczaj są to krótkie postoje, więc tym razem postanowiłem pozwiedzać okolice zbiornika, w których ostatni raz byłem jakieś 4 lata temu na pamiętnej imprezie.
Trasa powrotna podobna, z tą różnicą, że odbijam przez Zawodzie aby ominąć "kostkową drogę" w Poczesnej. Wmordewind odpuścił więc mogłem przycisnąć na platformy. Na koniec przypomnienie dla przejeżdżających wiaduktem na Niepodległości: W POLSCE OBOWIĄZUJE RUCH PRAWOSTRONNY!
Niestety pogoda nas nie rozpieszcza tej wiosny, mimo to postanowiłem wykorzystać przerwę w opadach i popedałować. Wybór padł na Olsztyn. Trasa z Północy, Zawodzie, koło stadionu Włókniarza na Kucelin, Guardian, rowerostrada, gdzie mam kilka problemów z zalegającym śniegiem na drodze, Olsztyn. Krótki odpoczynek na rynku i powrót przez Kusięta, Brzyszów, Srocko do Czewy. W obie strony konkretny wmordewind.
Kilka km przejechanych w celu przetestowania ustawień bike'a po zimie. Trasa z Północy na Zawodzie, Mirów, Przeprośna Górka, Siedlec, Gąszczyk, Mirów, Zawodzie i do domu. W drodze powrotnej wpadam na chwilę na Włókniarz, żeby sprawdzić przygotowanie toru do niedzielnego meczyku. Na cmentarnej pomagam starszemu panu, który zaliczył dzwona. Na szczęście nic mu się nie stało. Miało być bez fotki, ale pan Mercedesik się nawinął:
Na koniec wielki fallus dla osób odpowiedzialnych za drenaż drogi w Siedlcu, gdzie woda wali jej całą szerokością, a pod nią kryją się niespodzianki w postaci dziur.