Lekki wypad do Poraja. Po przeciśnięciu się przez całe miasto wyjechałem na Błesznie, później przez Słowik, Poczesną, Osiny do Poraja. Tam chwilowy postój w biedronce, a chwilę później na tamie nad zbiornikiem. Powrót przez Biskupice, gdzie wykręcam 60km/h, Olsztyn i Kusięta do Częstochowy.
Po powrocie z największego melo na Jurze (czyt. Złoty Potok) troche kręcenia na rozgrzewkę. Dystans nie powala na kolana ale przejechany dość dobrym tempem. Wycieczka do Decathlona po rekawiczki. Niestety, nie znalazłem takich, który by mi odpowiadały ;|. Trasa: Północ, AK, Kościuszki, Wolności, Niepodległości, Boh. Katynia, Brzeziny, Wrzosowa, Huta Stara, Poczesna. Powrót tą samą trasą. Pozdrowienia dla kierowcy PKSu na Wolności. Musiał mieć niezłe zdziwko jak go wyprzedzałem lewym pasem ;)
Spodobała mi się jazda wieczorem po mieście. Temperatura optymalna, ruch na drodze umiarkowany, więc nic tylko kręcić. Jak każdy wie najlepsza trasa z Północy do południowych części miasta wiedzie przez Wierzchowisko ;). Tak więc: Północ, Wierzchowisko, Wola Kiedrzyńska, następnie Łódzką do Jasnej Góry i dalej św. Barbary. Tutaj zaczął siąpać deszcz, więc postanowiłem odbić do Ronda Mickiewicza i wrócić do domu. Szkoda, bo całkiem przyjemnie się pedałowało.
Nie jestem przesądny, więc trzynastego w piątek wybrałem się na przejażdżkę. Rowerowanie rozpocząłem z Północy. Cel - Mstów. Najpierw przejazd przez miasto, gdzie na jednym ze skrzyżowań spadł mi łańcuch (piątek 13 przyp.) Remont w centrum pozwala na całkiem sprawne pokonanie ciągu ulic Kościuszki-Wolności. Następnie kierunek Srocko nową drogą rowerową. W końcu doczekaliśmy się drogi (nie ścieżki sic) rowerowej w Częstochowie, chociaż przejazdy na niej są żenujące. Później odbitka w lewo przez Siedlec do Mstowa. Powrót przez Jaskrów.
Po niedzielnym rosole postanowiłem trochę pokręcić. Wybór padł na ZP gdzie ostatnio, brakło mi 2zł do pstrąga ;). Teraz byłem przygotowany. Trasa głównie asfalt. Z Północy do Jaskrowa, gdzie odbiłem w prawo na Siedlec. Następnie Srocko do Kusiąt. Tam w lewo do Turowa, a dalej Bukowno, gdzie trochę pobłądziłem po terenie. Wyjechałem w Lusławicach, gdzie na przejeździe miałbym bliskie spotkanie z pociągiem Kolei Świętokrzyskich. Na szczęscie maszynista wyprowadził mnie z letargu syreną ;). Dalej do Piasku, a później przez Janów do Złotego. Ludzi nad Amerykanem od groma, o dziwo mało rowerzystów. Zjadłem rybę, posiedziałem trochę i w drogę. Za Pstrągarnią Raczyńskich w prawo na drogę do Zrębic. Droga cała w remoncie. Przejechałem koło Pustyni Siedleckiej i w Zrębicach w lewo do Biskupic. Szybki zjazd ze słynnej już górki i kieruję się na Olsztyn. Postanowiłem skręcić w las na Mały Giewont. To był zły pomysł. Koła zapadały się w piachu do połowy ale dałem radę. Później jeszcze kilka kroków wspinaczki z rowerem na barku i byłem na szczycie. Cały w kurzu. Na górze tylko 3 osoby próbujące się wspinać po ścianie. Szybki zjazd z góry i kierunek dom. W Leśnym pusto więc przycisnąłem na pedały, aby zdążyć na mecz Polaków.